Nikt CiÄ™ tu nie chce

Nikt CiÄ™ tu nie chce

Akt I

Oszust

/Powoli, uginając się pod ciężarem krzyża wchodzi Chrystus na scenę. Po chwili wtacza się pijak/

Pijak – /ZatrzymaÅ‚ siÄ™. Patrzy na Chrystusa/ – Co robisz? Po co dźwigasz ten krzyż? – /Milczy przez chwilÄ™/ – Dlaczego nie odpowiadasz? Zatrzymaj siÄ™! – /Chrystus zatrzymuje siÄ™/ – Spójrz na mnie! NaprawdÄ™ nie masz co robić? MówiÄ™ ci: kobiety, wino, Å›piew ? to jest to! SÅ‚yszysz? A może ty przygÅ‚uchawy? Co? Połóż krzyż, pójdziemy siÄ™ zabawić! Nie chcesz? To nie. Ja idÄ™. Cześć. – /Oddala siÄ™. Chrystus rusza dalej. Wchodzi dziewczyna z chÅ‚opcem/

Dziewczyna ? Patrz! Znasz go?

Chłopiec ? Nie! Pierwszy raz go widzę! Nigdy go nie było w tej okolicy.

Dziewczyna ? Zobacz jaki zmęczony. Widzisz tę krew? Ktoś go bił. Biedak.

Chłopiec ? Może bandyta?

Dziewczyna ? Na pewno nie. Spójrz na jego oblicze. To jest twarz kogoÅ›, kto kocha. – /Chrystus zatrzymaÅ‚ siÄ™ i spojrzaÅ‚ na nich z miÅ‚oÅ›ciÄ…/ – Jaki on piÄ™kny.

Chłopiec ? Co ty mówisz? Co w nim pięknego? Cały brudny.

Dziewczyna ? Coś w nim jest, co mnie pociąga do niego. Chcę go poznać. Musi mieć wiele do powiedzenia. Posłuchajmy go.

ChÅ‚opiec ? ZwariowaÅ‚aÅ›? Tego oberwaÅ„ca chcesz sÅ‚uchać? To ja dla ciebie rzuciÅ‚em wszystko, a ty teraz tak szybko… . Szkoda gadać!

Dziewczyna ? Bądź cicho. On potrzebuje ciszy. Rozumiesz?

Chłopiec ? I co z tego?

Dziewczyna ? Uspokój się!

ChÅ‚opiec ? Tak, to ja mam siÄ™ zamknąć! Ech, ty … . Odstawiasz mnie na bok i to dla kogo? – /Wskazuje na Chrystusa/

Dziewczyna ? GÅ‚upi jesteÅ›!

ChÅ‚opiec ? DziÄ™ki. Chcesz, to sobie tu stój. Ja idÄ™. ZostaÅ„ sobie z tym czÅ‚owiekiem godnym tylko litoÅ›ci. – /ChÅ‚opiec odchodzi/

Dziewczyna ? ZostaÅ„! Zaczekaj! – /Nie pobiegÅ‚a jednak za nim. Po chwili odwróciÅ‚a siÄ™ do Jezusa/ – Wybacz mu. Nie wiem co powiedzieć. GÅ‚upio mi za niego. Kocha mnie i dlatego jest zazdrosny. On tak nie myÅ›li. Pozwól, że obetrÄ™ ci twarz. – /Po wykonaniu tej czynnoÅ›ci/ – MuszÄ™ już iść. Na pewno mu przeszÅ‚o. PójdÄ™ już. – /Odchodzi. Wbiega Oszukany. Zdenerwowany zatrzymaÅ‚ siÄ™ przy Chrystusie/

Oszukany ? Oszukano mnie! SÅ‚yszysz? Oszukano! ByÅ‚em u ksiÄ™dza, mówiÅ‚ że Bóg przychodzi do każdego, że do mnie też przyjdzie. PrzygotowaÅ‚em mieszkanie. To wszystko dla niego. CzekaÅ‚em dzieÅ„, tydzieÅ„. Nie przyszedÅ‚! OszukaÅ‚ mnie! DaÅ‚em mu dużą sumkÄ™! Szalbierca! Co tak patrzysz? Dlaczego nic nie mówisz? A może jesteÅ› z nim w zmowie? MaÅ‚o wam pieniÄ™dzy, chcecie jeszcze wyÅ‚udzić? Niedoczekanie! SÅ‚yszysz, nie dostaniecie ani grosza! Zero! Nic! – /Chrystus spojrzaÅ‚ z politowaniem na Oszukanego/ – SkÄ…dÅ› ciÄ™ znam. Już ciÄ™ widziaÅ‚em. Zaraz, zaraz… , że też od razu nie poznaÅ‚em. To Ty wisisz na Å›cianie w koÅ›ciele! Czekaj no! Już ja ci dam! – /Bije Chrystusa/ – A masz! Za ksiÄ™dza, za obraz, za chęć do życia, i … .

Chrystus ? Kocham ciÄ™! – /Oszukany zamiera/

Akt II

Nikt Cie tu nie chce

/Chrystus wisi na krzyżu. Scena wokół pusta. Zbliża się Właściciel/

WÅ‚aÅ›cieciel ? A ty kto? Co tu robisz? Nie możesz w innym miejscu siÄ™ powiesić, tylko tu? Dlaczego nie odpowiadasz? MówiÄ™ do ciebie. Wiesz kim jestem? To moja droga i nikt bez mojej zgody nie może siÄ™ przy niej wieszać. ZÅ‚aź! Bież krzyż i wynoÅ› siÄ™. SÅ‚yszysz, co do ciebie mówiÄ™? – /Nadchodzi PrzechodzieÅ„/ – Patrz, powiesiÅ‚ siÄ™ przy mojej drodze i nie chce zejść. Nic nie mówi, tylko patrzy. Spójrz jak on patrzy.

Przechodzień ? człowieku, bądź cicho. Facet umiera, a ty chcesz, aby zszedł.

Właściciel ? Jak chce umierać, to niech umiera w innym miejscu. To moja droga. Kto go tu prosił?

PrzechodzieÅ„ ? Uspokój siÄ™. SpróbujÄ™ z nim porozmawiać. – /ZwróciÅ‚ siÄ™ do wiszÄ…cego/ – CzÅ‚owieku, on ciÄ™ nie chce. Zejdź i powieÅ› siÄ™ w innym miejscu. Po co tu przyszedÅ‚eÅ›? Czy ty naprawdÄ™ nie rozumiesz, że ciÄ™ nikt tu nie chce. ProszÄ™ odejdź.

Właściciel ? Co z nim gadasz. Idę po siekierę, sam go zetnę.

Przechodzień ? Stój! Co ty chcesz zrobić? Na krzyżu jest człowiek! Chcesz go zabić?

WÅ‚aÅ›ciciel ? A co mam zrobić? A może sam mam siÄ™ powiesić? IdÄ™! ZetnÄ™ go! To moja droga, moja, moja … . – /Odchodzi/

PrzechodzieÅ„ ? I widzisz czÅ‚owieku, co ci przyszÅ‚o. Zaraz przyjdzie i ciÄ™ zetnie, wytnie i wygoni. Powiedz mi, kto cie tu przysÅ‚aÅ‚? Co chcesz osiÄ…gnąć przez to, że siÄ™ zabijesz? MyÅ›lisz, że ktoÅ› potrzebuje twojej Å›mierci? Przecież nic nie zmienisz. Åšwiat pozostanie Å›wiatem, Bóg Bogiem… , a zresztÄ…, co mnie to obchodzi. To nie moja sprawa. Chce ciÄ™ Å›cinać, to niech Å›cina. Zostawiam ciÄ™, odchodzÄ™. – /Chrystus zostaje sam. Patrzy przed siebie. OglÄ…da Å›wiat. PÅ‚acze. Po chwili wchodzi WÅ‚aÅ›ciciel z siekierÄ…/

WÅ‚aÅ›ciciel ? Teraz ciÄ™ zetnÄ™! Uważaj! Trzymaj siÄ™ mocno. – /Zamierza siÄ™, chce uderzyć/

Sumienie ? Stój! Co robisz? PrzestaÅ„! – /Wbiega na scenÄ™/

Właściciel ? Czego chcesz? Kim jesteś?

Sumienie ? Jestem twoje sumienie.

Właściciel ? Co?

Sumienie ? Jak możesz być tak nikczemny, morderca! A może, by ciebie tak powiesić, a potem ściąć?

Właściciel ? Nikt cie o zdanie nie pytał!

Sumienie ? A szkoda! Gdyż, to ja uratowałem cię wielokrotnie od śmierci wiecznej. Lecz uważaj! Nie zawsze będę. Przyjdzie czas, że mnie zabraknie. Wszystko ma swój czas. Jest czas narodzin, wzrostu, pracy, odpoczynku, radości i bólu. Jest też czas rozliczenia.

Właściciel ? Wynoś się! Idź precz!

Sumienie ? GÅ‚upiec!

Właściciel ? Jak śmiesz. Won z mojej drogi, bo psami poszczuję!

Sumienie ? Jak chcesz. ObyÅ› nigdy tego nie żaÅ‚owaÅ‚! – /Oddala siÄ™/

Właściciel ? Teraz mi nikt nie przeszkodzi. Zetnę cię. Wyrwę z mego życia, zanim się zakorzenisz.

/Wbiega WierzÄ…cy/

Wierzący ? Stój! Co robisz? Zabijesz człowieka. Opanuj się! Co ci zrobił? Bądź miłosierny! Zlituj się nad nim!

Właściciel ? Dlaczego mam się litować? Mógł nie wchodzić mi w drogę. Jestem panem u siebie. To moja droga i zniszczę każdego, kto będzie ją kalał.

WierzÄ…cy ? To jest czÅ‚owiek…

Właściciel ? I co z tego? Ja nikomu nie wchodzę bezkarnie w drogę, więc i mnie nikt nie będzie wchodził.

Wierzący ? Jesteś złym człowiekiem!

Właściciel ? Jestem sobą.

Wierzący ? Diabeł cię opętał. Uwziąłeś się na człowieka. Spójrz mu w twarz. Zobacz, jakie delikatne rysy, jaki piękny, czysty. A ty chcesz go zabić!

Właściciel ? Nie widzę w nim nic pięknego. Ma brudną twarz, jest mokry od krwi i potu. Co w nim pięknego?

Wierzący ? Ma czystą duszę i wspaniałe serce. Czuję moc bijącą od niego.

Właściciel ? Co ty mówisz? Coś taki zauroczony? Jeszcze tego brakowało. Człowieku ? ocknij się! Co tobie?

WierzÄ…cy ? Panie jestem, czekam. – /KlÄ™ka/ – JakiÅ› Ty dobry. DziÄ™kujÄ™, że mnie przyjmujesz do grona wybranych. ChwaÅ‚a Tobie Panie, bÄ…dź uwielbiony.

WÅ‚aÅ›ciciel ? Co ty bredzisz? Opanuj siÄ™! – /Szarpie go/

Wierzący ? Uspokój się. Nie szarp mnie. Lepiej uklęknij i módl się do niego. To On Wyzwoliciel, Zbawca. Panie jakiś Ty cudowny!

WÅ‚aÅ›ciciel ? Też mi wyzwoliciel, a na krzyżu wisi! DaÅ‚eÅ› siÄ™ omamić! Rozumiesz? On kÅ‚amie! On umiera! Pokaż mi w którym miejscu zwyciężyÅ‚! Jedynie co ma to skrawek odzienia i krzyż, do którego jest przybity! Åšmieszne, zwyciÄ™zca! Czego? Kogo? I co ma? Krzyż! Parodia! Co on takiego zrobiÅ‚, żeÅ› padÅ‚ przed nim na kolana? SÅ‚yszysz? Przed jakimÅ› oberwaÅ„cem klÄ™czysz! Może jeszcze zostaniesz jego niewolnikiem? Ty, wolny czÅ‚owiek, niewolnikiem! Idiotyzm! A może i ja mam nim być? ChciaÅ‚byÅ›, co? – /W kierunku Chrystusa/ – Niedoczekanie, nie bÄ™dÄ™ ci sÅ‚użyÅ‚! No powiedz coÅ›! BroÅ„ siÄ™! Nie bojÄ™ siÄ™ ciebie! Jestem silniejszy, bogatszy. I zetnÄ™ ciÄ™. ZniszczÄ™, podepczÄ™! No powiedz coÅ›! Niemowa jesteÅ›? A może brzydzisz siÄ™ mnie? MyÅ›lisz, że nie jestem wart twoich słów! Ale, to ty wisisz, umierasz, a ja żyjÄ™! BÄ™dÄ™ żyÅ‚! Jestem bogaty! SÅ‚yszysz? MogÄ™ mieć 10, 100 takich dróg! MogÄ™ mieć wszystko! No powiedz coÅ›! Powiedz!

Chrystus ? Kocham ciÄ™! – /WÅ‚aÅ›ciciel zaskoczony tym, co usÅ‚yszaÅ‚ siada z wrażenia/

Akt III

Miłość

/Chrystus wisi jak w Akcie II. Drogą idzie grupa ludzi. Rozmawiają ze sobą. Mijają krzyż nie zwracając uwagi na Chrystusa. Po chwili nadchodzi inna grupa i przechodzi nie zauważywszy Go. Z naprzeciwka idą dwie dziewczyny. Mijają grupę ludzi i podchodzą do krzyża/

Dziewczyna 1 ? Patrz! Nadal tu wisi.

Dziewczyna 2 ? Wcale się temu nie dziwię. Podobno już długo tak wisi. Moja babka mówiła mi, że już wisiał za czasów jej babki.

Dziewczyna 1 ? I do tego jeszcze milczy!

Dziewczyna 2 ? Podobno na początku przybywali tu uczeni, aby dowiedzieć się co chce osiągnąć. Lecz on ciągle milczał. Słyszałam tylko, że do niektórych odzywał się.

Dziewczyna 1 ? I co mówił?

Dziewczyna 2 ? Podobno coś o miłości. Ludzie stawali się potem zawsze lepsi. Ale od dłuższego czasu zamilkł całkowicie.

Dziewczyna 1 ? Lepiej chodźmy. Czuję się przy nim nieswojo.

Dziewczyna 2 ? Masz racjÄ™. Ze mnÄ… jest podobnie. – /OdchodzÄ…. Po chwili wchodzÄ… trzej robotnicy. Nagle jeden zatrzymaÅ‚ siÄ™ pod krzyżem/

Robotnik 1 ? Dlaczego stanąłeś? Chodź! Bo spóźnimy się do pracy.

Robotnik 2 ? Nie mogÄ™.

Robotnik 3 ? Nie gadaj głupstw.

Robotnik 2 ? Kiedy naprawdÄ™ nie mogÄ™. CoÅ› mnie trzyma. CoÅ› mnie przykuÅ‚o. – /SpojrzaÅ‚ na Chrystusa/ ? To on mnie tu trzyma.

Robotnik 1 ? Ty, puść go! Słyszysz? Mówię do ciebie!

Robotnik 3 ? Bo ciÄ™ rÄ…bnÄ™! Masz go zaraz puÅ›cić! – /ZamachnÄ…Å‚ siÄ™/

Robotnik 2 ? PrzestaÅ„cie! MogÄ™ siÄ™ ruszać. Patrzcie. – /WykonaÅ‚ kilka ruchów/ – To jest coÅ› innego. CzujÄ™, że muszÄ™, że powinienem tu zostać.

Robotnik 1 ? I ja tak zaczynam siÄ™ czuć. – /Na scenÄ™ wchodzÄ… ludzie/

Robotnik 3 ? Patrzcie! Ciągną tu ludzie. Jakie tłumy.

Robotnik 2 ? Panie! Oto jesteÅ›my! – /Wskazuje na grupÄ™, potem na widowniÄ™/ – SÅ‚uchamy ciÄ™! Po coÅ› nas tu zebraÅ‚? Po co przywoÅ‚aÅ‚eÅ› te tÅ‚umy? – /Jeszcze raz wskazuje na widowniÄ™. Chwila ciszy. Spojrzenie Chrystusa jest jak zawsze peÅ‚ne miÅ‚oÅ›ci/

Chrystus ? Kocham Was!

Koniec!