Opowieść wigilijna

Opowieść Wigilijna

Karol Dickens

WystÄ™pujÄ…: Scrooge; Pomocnik; Å»ona Pomocnika i ich dzieci: 2 Córki oraz 2 Synów; Marley; Siostrzeniec Scrooge’a; Panowie 1-2; Duchy 1-3; ChÅ‚opiec; Fany;

Akt I.

Scena 1.

/Scena przedstawia biuro Scrooge’a. Scrooge i jego pomocnik siedzÄ… za biurkami. ZziÄ™bniÄ™ci, przy Å›wieczkach wertujÄ… i piszÄ… coÅ› w papierach. Wchodzi radosny i rozpromieniony siostrzeniec Scrooge’a/

Siostrzeniec – WesoÅ‚ych ÅšwiÄ…t, wuju! Niech ciÄ™ Bóg ma w swojej opiece!

Scrooge – Cóż znowu za gÅ‚upstwa?!

Siostrzeniec – ÅšwiÄ™ta nazywasz gÅ‚upstwem, wuju? Jestem pewny, że tak nie myÅ›lisz!

Scrooge – Przeciwnie, tak myÅ›lÄ™. I mam zupeÅ‚nÄ… sÅ‚uszność. WesoÅ‚ych ÅšwiÄ…t?! Jakiż ty masz powód do wesoÅ‚oÅ›ci? Ty, biedak!

Siostrzeniec – A jakiż ty masz powód być ponurym, wuju? Jakiż ty możesz mieć powód do smutku? Ty, bogacz!

Scrooge – GÅ‚upstwo.

Siostrzeniec – Nie bÄ…dź taki kwaÅ›ny, wuju!

Scrooge – Czy mogÄ™ być innym, kiedy zmuszony jestem żyć w Å›wiecie gÅ‚upców? WesoÅ‚ych ÅšwiÄ…t… ! Do licha z wesoÅ‚ymi Å›wiÄ™tami! Znać ich nie chcÄ™! Czymże sÄ… ÅšwiÄ™ta Bożego Narodzenia dla ciebie na przykÅ‚ad, jeÅ›li nie terminem pÅ‚acenia rachunków, a zwykle wtedy jesteÅ› bez grosza. Z każdym Bożym Narodzeniem, jesteÅ› o rok starszym, lecz ani o wÅ‚os bogatszym. W ten dzieÅ„ przeprowadzasz bilans twoich ksiÄ…g handlowych i przekonujesz siÄ™, że po dwunastu miesiÄ…cach ciężkiej pracy, nie masz ani odrobiny zysku. Gdybym byÅ‚ pracodawcÄ…, wówczas każdy idiota, włóczÄ…cy siÄ™ z życzeniam „WesoÅ‚ych ÅšwiÄ…t” zostaÅ‚by ugotowany w jego wÅ‚asnej zupie Å›wiÄ…tecznej i pogrzebany z gaÅ‚Ä…zkÄ… Å›wierku zatkniÄ™tÄ… w serce… . To byÅ‚oby prawo rozsÄ…dne i sÅ‚uszne.

Siostrzeniec – Wuju!

Scrooge – SiostrzeÅ„cze! Åšwięć dzieÅ„ Bożego Narodzenia na swój sposób, a mnie pozwól obchodzić go po swojemu.

Siostrzeniec – Obchodzić? Ależ ty go wcale nie obchodzisz.

Scrooge – Dajże mi już pokój. Zobaczymy, co dobrego dadzÄ… ci tegoroczne Å›wiÄ™ta. One ci zawsze wiele dobrego przynoszÄ….

Siostrzeniec – Zawsze myÅ›lÄ™ o nich nie tylko jako o Å›wiÄ™tej i czcigodnej pamiÄ…tce dla caÅ‚ego chrzeÅ›cijaÅ„skiego Å›wiata, ale także jako o chwilach bardzo upragnionych. SÄ… to bowiem chwile dobre, pokrzepiajÄ…ce, miÅ‚oÅ›ciwe i radosne. Zawsze oczekujÄ™ ich z radosnym pożądaniem, a witam i obchodzÄ™ ze wzruszeniem. SÄ… to wedÅ‚ug mnie jedyne dni, w których wszyscy ludzie, kobiety i mężczyźni, otwierajÄ… serca i myÅ›lÄ… o swych bliźnich. I dlatego wuju, choć Å›wiÄ™ta te nigdy nie przyczyniÅ‚y mi w kieszeni ani ziarnka srebra lub zÅ‚ota, wierzÄ™, że przyniosÅ‚y mi niejedno dobro i że przyniosÄ… mi jeszcze wiele radoÅ›ci. Dlatego też zawsze powtarzam: Niech bÄ™dÄ… bÅ‚ogosÅ‚awione.

Scrooge – JesteÅ› wspaniaÅ‚ym mówcÄ…, dziwiÄ™ siÄ™ tylko dlaczego jeszcze nie zasiadasz w Parlamencie.

Siostrzeniec – Nie gniewaj siÄ™ wuju! Przyjdź do nas jutro na obiad.

Scrooge – Na obiad? Nie mam czasu.

Siostrzeniec – Dlaczego odmawiasz, wuju? Dlaczego?

Scrooge – A dlaczego ożeniÅ‚eÅ› siÄ™?

Siostrzeniec – Ponieważ pokochaÅ‚em.

Scrooge – Ponieważ pokochaÅ‚eÅ›? Bywajże mi zdrów, drogi siostrzeÅ„cze.

Siostrzeniec – Niczego od ciebie nie potrzebujÄ™, dlaczego wiÄ™c nie możemy być przyjaciółmi?

Scrooge – Idź już!

Siostrzeniec – Przykro mi bardzo, żeÅ› taki twardy. Nigdy nie mieliÅ›my żadnej sprzeczki, do której ja daÅ‚bym powód. Trudno! UczyniÅ‚em propozycjÄ™ jedynie ze wzglÄ™du na Boże Narodzenie, a chociaż mi siÄ™ ona nie udaÅ‚a, zachowam pogodne i radosne usposobienie. Zatem WesoÅ‚ych ÅšwiÄ…t, wuju!

Scrooge – BÄ…dź zdrów.

Siostrzeniec – I pomyÅ›lnoÅ›ci w Nowym Roku!

Scrooge – BÄ…dź zdrów i odczep siÄ™ ode mnie! /Siostrzeniec wychodzÄ…c podchodzi do pomocnika, wymieniajÄ… ciche życzenia/ Macie drugiego idiotÄ™! Mój pomocnik posiadajÄ…cy rodzinÄ™ i niewiele pieniÄ™dzy na jej utrzymanie mówi o „WesoÅ‚ych ÅšwiÄ™tach”. Wariat! /Pomocnik odprowadza siostrzeÅ„ca do drzwi i wpuszcza dwóch ludzi. Kieruje ich do Scrooge’a/

Scena 2.

Pan1 – Firma „Scrooge i Marley”, jeżeli siÄ™ nie mylÄ™? Czy mam przyjemność mówić z panem Scrooge, czy z panem Marley’em?

Scrooge – Pan Marley umarÅ‚ już siedem lat temu. WÅ‚aÅ›nie dziÅ› w nocy, upÅ‚ynie siedem lat, jak Marley umarÅ‚.

Pan1 – Nie wÄ…tpimy, że jego nastÄ™pca godnie reprezentuje jego szczodrobliwość.

Pan2 – Z okazji tak wielkiej uroczystoÅ›ci panie Scrooge, ludzie zamożni nie uchylajÄ… siÄ™ od wsparcia nÄ™dzarzy, którzy teraz wÅ‚aÅ›nie podczas silnych mrozów, sÄ… narażeni na wielkie cierpienia. Jest to zresztÄ… prostym obowiÄ…zkiem zamożnych przychodzić z pomocÄ… bliźnim, pozbawionym podstawowych Å›rodków do życia… .

Scrooge – Alboż nie ma wiÄ™zieÅ„?

Pan2 – Niestety, mamy ich jeszcze bardzo wiele.

Scrooge – A przytuÅ‚ki, domy pracy i domy poprawy, czy te instytucje przestaÅ‚y istnieć?

Pan1 – One oczywiÅ›cie istniejÄ…, chociaż należy pragnąć, żeby siÄ™ staÅ‚y niepotrzebnymi.

Scrooge – A zatem wszystkie te instytucje istniejÄ… i sÄ… czynne?

Pan2 – SÄ… bardzo czynne, bez chwili odpoczynku.

Scrooge – ChwaÅ‚a Bogu! PaÅ„skie żądanie i to, co pan na wstÄ™pie powiedziaÅ‚ przyprawiÅ‚o mnie o obawÄ™, że coÅ› wstrzymaÅ‚o ich użytecznÄ… dziaÅ‚alność. Bardzo mnie cieszy, że tak nie jest. Zachwycony jestem mojÄ… pomyÅ‚kÄ….

Pan1 – Ponieważ powszechnie wiadomo, że instytucje te, pomimo usilnych zabiegów, nie sÄ… w stanie po chrzeÅ›cijaÅ„sku zaspokoić potrzeb ani duchowych, ani cielesnych wielkich mas nÄ™dzarzy, przychodzimy im z pomocÄ… zbierajÄ…c ofiary na dostarczenie choć najbiedniejszym jadÅ‚a, napojów i Å›rodków do ogrzania ich zlodowaciaÅ‚ych mieszkaÅ„. Wybieramy ten czas, ponieważ w te wielkie Å›wiÄ™ta bieda najwiÄ™cej daje siÄ™ we znaki, a bogaci najwiÄ™cej siÄ™ radujÄ… i bawiÄ…. Na jakÄ… sumÄ™ mam pana zapisać?

Scrooge – ProszÄ™ mnie wcale nie zapisywać.

Pan1 – Rozumiem. Å»yczy pan sobie pozostać ofiarodawcÄ… bezimiennym?

Scrooge – Å»yczÄ™ sobie, aby mnie zostawiono w spokoju. Skoro mnie panowie pytacie o moje życzenie, oto jest odpowiedź. Nie cieszÄ™ siÄ™, ani nie używam sam podczas ÅšwiÄ…t Bożego Narodzenia i nie stać mnie na to, abym przyczyniaÅ‚ siÄ™ do wesoÅ‚oÅ›ci i zabawy próżniaków. Popieram instytucje, o których wspomniaÅ‚em, kosztujÄ… mnie dosyć, tam niech wiÄ™c udadzÄ… siÄ™ ci, którym nie jest dobrze we wÅ‚asnym domu.

Pan2 – Wielu nie może siÄ™ tam dostać, a wielu wolaÅ‚oby raczej umrzeć, niż tam siÄ™ znaleźć.

Scrooge – Skoro wielu wolaÅ‚oby raczej umrzeć, niechże to uczyniÄ… i tym sposobem zmniejszÄ… nadmiar ludnoÅ›ci. ZresztÄ… proszÄ™ wybaczyć, ja siÄ™ na tych sprawach nie znam i w ogóle maÅ‚o mnie one obchodzÄ….

Pan2 – Może siÄ™ pan z nimi zapoznać bardzo Å‚atwo, trzeba tylko trochÄ™ serca i dobrej woli.

Scrooge – Ani myÅ›lÄ™. To nie mój interes. Wystarcza, jeżeli czÅ‚owiek zna i rozumie swój wÅ‚asny interes i nie miesza siÄ™ do cudzego. Mój pochÅ‚ania mnie caÅ‚kowicie. Zatem mam honor pożegnać szanownych panów. /Mężczyźni widzÄ…c, że nic nie wskórajÄ… wychodzÄ…/

Scena 3.

/Uchylają się drzwi wejściowe i głowa chłopca wsunęła się do środka/

ChÅ‚opiec – WesoÅ‚ych ÅšwiÄ…t dobrzy ludzie. Niech Bóg ma was w swojej opiece.

Scrooge – Czego tu?! Już stÄ…d uciekaj. /ZamachnÄ…Å‚ tak

liniałem, że chłopiec natychmiast uciekł/

Scena 4.

/Scrooge spogląda na zegarek. Zauważa, że czas zamknąć kantor/

Scrooge – SÄ…dzÄ™, że pan życzysz sobie być przez caÅ‚y jutrzejszy dzieÅ„ wolnym?

Pomocnik – JeÅ›li pan uważa to za wÅ‚aÅ›ciwe… .

Scrooge – Ja wcale nie uważam tego za wÅ‚aÅ›ciwe. Nie widzÄ™ w tym nic wÅ‚aÅ›ciwego. Jestem pewny, że gdybym potrÄ…ciÅ‚ panu z pensji należność za ten dzieÅ„, uczuÅ‚by siÄ™ pan pokrzywdzonym? / Scrooge powoli ubiera pÅ‚aszcz. Pomocnik robi to samo/ A jednak, pan nawet nie pomyÅ›lisz, że ja mogÄ™ siÄ™ czuć pokrzywdzonym, pÅ‚acÄ…c panu caÅ‚kowite wynagrodzenie za dzieÅ„ Å›wiÄ…teczny.

Pomocnik – Ale ÅšwiÄ™ta Bożego Narodzenia sÄ… raz do roku.

Scrooge – Liche to usprawiedliwienie okradania kieszeni swego pracodawcy każdego 25 grudnia. Mniejsza z tym. Ważniejsze jest to, żebyÅ› pan, zmarnowawszy na próżniactwie caÅ‚y ten dzieÅ„ jutrzejszy, przyszedÅ‚ do pracy wczeÅ›niej dnia nastÄ™pnego.

Pomocnik – Dobrze, panie Scrooge. /GaszÄ… Å›wieczki i wychodzÄ…. Kurtyna/

Akt II.

Scena 5.

/Skromnie umeblowany pokój w mieszkaniu Scrooge’a. Wchodzi Scrooge, zapala Å›wieczkÄ™ i siada na krzeÅ›le. Zdejmuje buty, zakÅ‚ada pantofle. Nagle sÅ‚yszy Å‚oskot, jakby ktoÅ› wlókÅ‚ ciężkie Å‚aÅ„cuchy. Po chwili wchodzi tymi samymi drzwiami zjawa, powiÄ…zana Å‚aÅ„cuchami, tak dÅ‚ugimi, że je aż wlecze/

Scrooge – /do siebie/ PoznajÄ™ go, to duch Marley’a. /gÅ‚oÅ›no/ Po co przyszedÅ‚eÅ›? Czego chcesz ode mnie?

Marley – Wiesz kim jestem?

Scrooge – Duchem.

Marley – Tak duchem. ByÅ‚em kiedyÅ› twoim wspólnikiem, Jakubem Marley’em.

Scrooge – Nie wierzÄ™ ci.

Marley – Jakiegoż pragnież dowodu mego istnienia, oprócz dowodu twoich wÅ‚asnych zmysłów?

Scrooge – Nie wiem.

Marley – Dlaczego wiÄ™c mi nie wierzysz?

Scrooge – Powiedz mi wiÄ™c, dlaczego włóczysz siÄ™ po Å›wiecie? Dlaczego przychodzisz mnie mÄ™czyć?

Marley – PrzyszedÅ‚em ciÄ™ uratować? Ten Å‚aÅ„cuch, który noszÄ™ sam sobie ukuÅ‚em za życia. Sam przygotowaÅ‚em każde jego ogniwo. WÅ‚ożyÅ‚em go na siebie dobrowolnie, dobrowolnie nosiÅ‚em, a teraz dźwigać go muszÄ™ przez wieczność. Czy nie znasz materiaÅ‚u, z którego utworzone sÄ… okowy? A może chciaÅ‚byÅ› poznać wagÄ™ i dÅ‚ugość Å‚aÅ„cucha, który sam dźwigasz? Siedem lat temu byÅ‚ tak ciężki i dÅ‚ugi, jak mój. Od tego czasu pracowaÅ‚eÅ› usilnie, ażeby go doprowadzić do kolosalnych rozmiarów. O tak twój Å‚aÅ„cuch jest ogromny. /Scrooge oglÄ…da siÄ™ za siebie, ale nie widzi Å‚aÅ„cucha/ SÅ‚uchaj mnie!

Scrooge – Owszem, sÅ‚ucham ciÄ™ z uwagÄ…. Ale, Jakubie nie bÄ…dź za srogi dla mnie!

Marley – Jakim sposobem stajÄ™ przed tobÄ… w postaci widocznej, którÄ… możesz rozpoznać, tego nie wolno mi powiedzieć. Wiedz jednak, że zbliżaÅ‚em siÄ™ do ciebie niewidzialny czÄ™sto, bardzo czÄ™sto. A teraz przyszedÅ‚em, aby ciÄ™ ostrzec i zawiadomić, że możesz jeszcze uniknąć mojego losu, sposobność ku temu ja ci dostarczÄ™!

Scrooge – Ty byÅ‚eÅ› zawsze moim dobrym przyjacielem. DziÄ™kujÄ™ ci, Jakubie.

Marley – PoczÄ…wszy od jutra, o tej samej godzinie, przyjdÄ… do ciebie trzej goÅ›cie. Codziennie jeden. Teraz żegnaj, przyjacielu.

Scena 6.

/Duch wychodzi tymi samymi drzwiami, co wszedł. Przerażony Scrooge przez pewien czas stoi, nie ruszając się. Po chwili jednak gasi świeczkę i powoli podchodzi do łóżka. Siada zapatrzony w pustkę. Następnie kładzie się i zasypia. Pojawia się pierwszy z zapowiedzianych duchów. Scrooge budzi się/

Scrooge – Czy ty jesteÅ› tym goÅ›ciem, którego przyjÅ›cie mi zapowiadano?

Duch1 – Tak, ja nim jestem.

Scrooge – Jak siÄ™ nazywasz?

Duch1 – Jestem Duchem Wigilijnym PrzeszÅ‚oÅ›ci.

Scrooge – Bardzo dawnej przeszÅ‚oÅ›ci?

Duch1 – Nie. Duchem twoich minionych Wigilii.

Scrooge – A co ciÄ™ do mnie sprowadza?

Duch1 – Twoje dobro. ÅšciÅ›lej mówiÄ…c, sprowadza mnie tu pragnienie twojej poprawy. A teraz wstaÅ„, chodź za mnÄ….

Scrooge – Nigdzie nie pójdÄ™. A poza tym mam katar i jestem nie ubrany. /Duch Å›ciÄ…ga go z łóżka, prowadzi na brzeg sceny. Scrooge rozglÄ…da siÄ™/ Co to? Gdzie jesteÅ›my?

Duch1 – Patrz? /Wskazuje rÄ™kÄ… przed siebie/

Scrooge – Sprawiedliwe nieba. Przecież to moja wioska rodzinna. WychowaÅ‚em siÄ™ tutaj i bawiÅ‚em… . Tu spÄ™dziÅ‚em lata chÅ‚opiÄ™ce… . /CoÅ› poruszyÅ‚o siÄ™ w sercu Scrooge’a/

Duch1 – Poznajesz tÄ™ drogÄ™?

Scrooge – Czy jÄ… poznajÄ™? MógÅ‚bym iść po niej z zawiÄ…zanymi oczami?

Duch1 – A to miasteczko, tych chÅ‚opców na kucykach?

Scrooge – Ależ oczywiÅ›cie! Ten rudy, to Tom, a ten drugi, to Jakub.

Duch1 – To sÄ… cienie przeszÅ‚oÅ›ci, cienie rzeczy, które kiedyÅ› istniaÅ‚y. Oni nas nie widzÄ…. Poznajesz tÄ™ szkoÅ‚Ä™?

Scrooge – Przecież do niej chodziÅ‚em.

Duch1 – Nie jest jeszcze pusta. Znajduje siÄ™ tam jakieÅ› samotne dziecko, zapomniane i opuszczone przez wszystkich.

Scrooge – Wiem. To ja jestem… . Biedny, biedny chÅ‚opiec… , pragnÄ…Å‚bym bardzo… , ale teraz jest pewnie za późno!

Duch1 – O co ci chodzi?

Scrooge – Nic, ot drobnostka. PrzypomniaÅ‚em sobie jakiegoÅ› wyrostka, który wczoraj wieczorem Å›piewaÅ‚ pieśń Å›wiÄ…tecznÄ… w drzwiach mojego kantoru… . Å»aÅ‚ujÄ™, że nic mu nie daÅ‚em.

Duch1 – Teraz zobaczymy innÄ… WigiliÄ™. Patrz. Minęło kilka lat. A ty nadal sam w Å‚awce. Wszyscy poszli do domu na Å›wiÄ™ta, a ty zostaÅ‚eÅ›.

Scena 7.

/Wbiega dziewczynka i Å›ciska Scrooge’a/

Fany – Mój drogi, dobry braciszku! /CaÅ‚uje go w policzki/ PrzybyÅ‚am mój kochany, ażeby ciÄ™ zabrać do domu! Tak! Tak! Ażeby ciÄ™ zabrać do domu, do domu, do domu… .

Scrooge – Do domu, moja maÅ‚a Fany?

Fany – Do domu na dobre. Do domu na zawsze. Ojciec jest teraz o wiele lepszy, niż byÅ‚ dawniej. Pewnego wieczoru przemawiaÅ‚ do mnie tak Å‚agodnie, że oÅ›mieliÅ‚am siÄ™ go zapytać jeszcze raz, czybyÅ› mógÅ‚ wrócić do domu? OdpowiedziaÅ‚, że możesz. I dziÅ› wysÅ‚aÅ‚ mnie, żebym ciebie braciszku przywiozÅ‚a. SpÄ™dzimy razem ÅšwiÄ™ta Bożego Narodzenia. BÄ™dziemy doskonale siÄ™ bawili. Ach! Co to bÄ™dzie za rozkosz!

Scrooge – JakaÅ› ty dobra moja siostrzyczko!

Fany – Chodź już! /CiÄ…gnie go za rÄ™ce, które wysuwajÄ… siÄ™ z jej dÅ‚oni. Ona wychodzi, on zostaje/

Scena 8.

Duch1 – ByÅ‚a zawsze delikatna i chorowita.

Scrooge – To prawda. /Stoi odwrócony do ducha plecami/ Masz sÅ‚uszność, nie bÄ™dÄ™ temu przeczyÅ‚, duchu. Boże broÅ„, żebym miaÅ‚ temu zaprzeczać.

Duch1 – UmarÅ‚a zamężnÄ… i zostawiÅ‚a o ile siÄ™ zdaje dzieci.

Scrooge – Jedno dziecko.

Duch1 – A tak. A czy pamiÄ™tasz swojÄ… dziewczynÄ™?

Scrooge – Duchu, mógÅ‚byÅ› mnie tym nie mÄ™czyć?

Duch1 – Czy pamiÄ™tasz jÄ…?

Scrooge – Tak! PamiÄ™tam!

Duch1 – ZostawiÅ‚eÅ› jÄ… dla pieniÄ™dzy.

Scrooge – Ona nie rozumiaÅ‚a… .

Duch1 – Czego? Å»e kochaÅ‚eÅ› bardziej pieniÄ…dze niż jÄ…. Å»e swoje życie poÅ›wiÄ™ciÅ‚eÅ› mamonie. Ona to bardzo dobrze rozumiaÅ‚a. Może lepiej nawet od ciebie.

Scrooge – Ona byÅ‚a taka piÄ™kna i dobra.

Duch1 – ByÅ‚a bardzo dobra, ale ty nie potrafiÅ‚eÅ› tego docenić. Nie kochaÅ‚eÅ› jej.

Scrooge – Duchu przestaÅ„! Wiem, że zrobiÅ‚em źle. Ale już przestaÅ„.

Duch1 – UprzedzaÅ‚em ciÄ™, że ci pokażę cienie twojego dawnego życia. Nie wiÅ„ mnie lecz samego siebie, że sÄ… one takimi jakimi je widzisz.

Scrooge – Czego jeszcze chcesz?

Duch1 – Teraz już niczego. MuszÄ™ już iść. /Odchodzi/ Å»egnaj Scrooge.

Scrooge – Nareszcie sobie poszedÅ‚. /Podchodzi do łóżka i rzuca siÄ™ na nie. Zasypia. Kurtyna/

Akt III.

Scena 9.

/Scrooge śpi. Wchodzi drugi duch. Podchodzi do śpiącego/

Duch2 – Scrooge! Scrooge!

Scrooge – /Budzi siÄ™ nerwowo/ Co? Co jest?

Duch2 – Obudź siÄ™.

Scrooge – Kim jesteÅ›? Co tu robisz?

Duch2 – Jestem duchem tegorocznego Bożego Narodzenia.

Scrooge – Ach! Duch wczorajszej nocy wyprowadziÅ‚ mnie siÅ‚Ä…, gdyż nie chciaÅ‚em z nim iść. DziÅ› pójdÄ™ dobrowolnie.

Duch2 – Dobrze wiÄ™c, wstawaj i chodź. /Scrooge wstaje i razem z duchem schodzÄ… ze sceny. Kurtyna. StojÄ… twarzÄ… do widowni/

Scrooge – Gdzie jesteÅ›my?

Duch2 – Nie poznajesz?

Scrooge – Nigdy tu nie byÅ‚em. Co to za ulica?

Duch2 – Mieszka tu twój pomocnik.

Scrooge – W którym domu?

Duch2 – O, w tym. /Wskazuje na scenÄ™. OdwracajÄ… siÄ™ do niej twarzami. Kurtyna siÄ™ rozsuwa. Widać stół, wokół krzesÅ‚a, oraz matkÄ™ wraz z córkÄ… nakrywajÄ…ce do posiÅ‚ku. Wchodzi druga córka/

Córka2 – Przepraszam za spóźnienie, ale byÅ‚o dużo pracy i musiaÅ‚am zostać.

Å»ona – Dobrze. UsiÄ…dź przy kominku i ogrzej siÄ™.

Syn – /wpadajÄ…c/ Tata idzie! /Tuż za nim Bob z synem na barkach, trzymajÄ…cego maÅ‚e kule/

Pomocnik – Niech bÄ™dzie pochwalony Jezus Chrystus.

Å»ona – Na wieki wieków. Amen.

Pomocnik – Czy kolacja już gotowa? Pierwsza gwiazdka zaraz wzejdzie. /Zdejmuje syna z ramion i sadza na krzeÅ›le przy kominku/

Å»ona – Zaraz wszystko bÄ™dzie na stole. A jak zachowywaÅ‚ siÄ™ Tim?

Pomocnik – Jak można najlepiej. To zÅ‚ote dziecko. Nie wiem, czemu to siÄ™ dzieje, ale skutkiem przesiadywania w samotnoÅ›ci robi siÄ™ teraz jakimÅ› marzycielem i wymyÅ›la najdziwniejsze rzeczy. DziÅ›, gdy wracaliÅ›my powiedziaÅ‚ mi, iż jest pewny, że wszyscy ludzie w koÅ›ciele zwrócili na niego uwagÄ™ dlatego, ponieważ jest kalekÄ… i kalectwo jego powinno im w dniu Bożego Narodzenia przypomnieć Tego, który sprawiÅ‚ iż chromi chodzili, a Å›lepi widzieli. /W tym czasie kobieta koÅ„czy ukÅ‚adać sztucce, Bob zdejmuje pÅ‚aszcz, szal i podaje je jednej z córek. Marta, druga córka podaje jej rzeczy Tima. Córka wynosi ze sceny otrzymane przedmioty/

Å»ona – Już gotowe! Uwaga, wszyscy do stoÅ‚u! Marta chodź pomożesz przynieść jedzenie. /WychodzÄ…. Bob bierze Tima na rÄ™ce i usadawia go przy stole. Drugi chÅ‚opiec i córka również siadajÄ… przy stole. Po chwili kobieta wnosi wazÄ™ z zupÄ…, a córka inne naczynia/

Wszyscy krzyczÄ… – Wiwat! Niech żyje mama! /Kobieta wnosi butelkÄ™ z sokiem. Bob wlewa napój do szklanek. Wszyscy wstajÄ…, prócz Tima/

Pomocnik – W imiÄ™ Ojca i Syna i Ducha ÅšwiÄ™tego.

Wszyscy – Amen.

Pomocnik – PobÅ‚ogosÅ‚aw Boże te dary i daj nam spÄ™dzić szczęśliwie SwiÄ™ta. Niech nam Bóg bÅ‚ogosÅ‚awi.

Wszyscy – Amen.

Tim – Niech Bóg bÅ‚ogosÅ‚awi nas wszystkich i każdego z osobna! /Wszyscy siadajÄ…. Kobieta nalewa zupÄ™ do talerzy. Wszyscy jedzÄ…. Scrooge i duch wchodzÄ… na scenÄ™ – oczywiÅ›cie nikt ich nie widzi/

Scrooge – Duchu! /ze współczuciem/ Powiedz mi czy Tim bÄ™dzie żyÅ‚?

Duch2 – Za rok już nie bÄ™dzie Tima, pozostanÄ… tylko kule.

Scrooge – Nie! Nie! O dobry duchu, powiedz, że to nie prawda, że bÄ™dzie żyÅ‚.

Duch2 – Jeżeli przyszÅ‚ość nie zmieni tego widzenia, to już żaden z moich nastÄ™pców nie zastanie tutaj tego dziecka. Ale o co ci chodzi, skoro musi umrzeć, to lepiej, żeby umarÅ‚o zaraz i zmniejszyÅ‚o przez to nadmiar ludnoÅ›ci. Przecież sam to mówiÅ‚eÅ›. CzÅ‚owieku jeÅ›li masz serce, nie wypowiadaj nigdy tak ohydnych słów. Czy ty masz prawo roztrzygać, którzy ludzie majÄ… prawo żyć, a którzy majÄ… umrzeć? Być może, iż ty w oczach Stwórcy jesteÅ› mniej warty życia niż miliony istot podobnych do tego dziecka. Wielki Boże! Czy można obojÄ™tnie sÅ‚uchać jak marny robak, który nie widzi nic poza liÅ›ciem, na którym siedzi, skarży siÄ™ obÅ‚udnie na to, iż wpoÅ›ród jego gÅ‚odnych drÄ™czonych nÄ™dzÄ… bliźnich znajduje siÄ™ za wielu żyjÄ…cych.

Pomocnik – Niech żyje pan Scrooge! /Bob podnosi szklankÄ™ w górÄ™/ Wypijmy jego zdrowie, gdyż jest on naszym chlebodawcÄ… i jemu zawdziÄ™czamy dzisiejszÄ… naszÄ… ucztÄ™.

Å»ona – Jemu? Pragnęłabym bardzo, żeby siÄ™ tutaj zjawiÅ‚. WyprawiÅ‚abym mu ucztÄ™ po swojemu. Tak jest. WypowiedziaÅ‚abym mu w oczy wszystko, co o nim myÅ›lÄ™!

Pomocnik – Droga żono, mamy dzisiaj ÅšwiÄ™to Bożego Narodzenia.

Å»ona – Istotnie, tylko w tak wielkie Å›wiÄ™to można znieść zdrowie tak podÅ‚ego, obrzydliwego skÄ…pca, czÅ‚owieka bez serca, jakim jest Scrooge.

Pomocnik – Zastanów siÄ™, dziÅ› jest ÅšwiÄ™to Bożego Narodzenia.

Å»ona – A wiÄ™c wychylÄ™ jego zdrowie, uczyniÄ™ to przez miÅ‚ość do ciebie i Boże Narodzenie. Niech żyje dÅ‚ugie lata. Å»yczÄ™ mu WesoÅ‚ych ÅšwiÄ…t i szczęśliwego Nowego Roku. Å»yczÄ™ mu tego, ale wÄ…tpiÄ™, czy siÄ™ to speÅ‚ni. Bardzo wÄ…tpiÄ™… . /PijÄ… sok/ Czy wszyscy już zjedli zupÄ™? JeÅ›li tak, dajcie talerze i nakÅ‚adajcie drugie danie. /ZabraÅ‚a talerze i wyniosÅ‚a je do kuchni/

Duch2 – Chodźmy już!

Scrooge – Tak, tak! /SchodzÄ… ze sceny. Kurtyna/

Scena 10.

Duch2 – PosÅ‚uchaj teraz, co o tobie myÅ›li twój siostrzeniec. /Zza kurtyny dobiega gÅ‚os/

Siostrzeniec – Jak mnie żywym widzicie, powiedziaÅ‚, że Wigilia to gÅ‚upstwo! Jestem przekonany, że rzeczywiÅ›cie tak myÅ›li. Jest starym dziwakiem i do tego nieznoÅ›nym. MógÅ‚by być cokolwiek grzeczniejszym, ale wady czÅ‚owieka sÄ… zawsze karÄ… dla niego samego. Jest bogaty, i cóż z tego! Bogactwo jest dla niego bez pożytku. Sam z niego nie korzysta i nie pomaga nikomu. Odmawia sobie nawet wszystkich wygód. Å»al mi go. Bardzo żal. WesoÅ‚ych ÅšwiÄ…t i szczęśliwego Nowego Roku staruszku. Nie chciaÅ‚eÅ› przyjąć tych życzeÅ„, jadnak ja ci je skÅ‚adam. Å»yj nam dÅ‚ugo, wuju. /Scrooge zaglÄ…da za kurtynÄ™. Duch w tym czasie odchodzi. Scrooge wchodzi na scenÄ™ i znika za kurtynÄ…/

Akt IV.

Scena 11.

/Duch3 wychodzi z widowni i powoli zbliża się do sceny. Sam rozsuwa kurtynę. Jest poważny i dostojnie ubrany. Scrooge siedzi na łóżku/

Scrooge – Czy ty jesteÅ› tym trzecim duchem? Czy jesteÅ› duchem przyszÅ‚ych ÅšwiÄ…t Bożego Narodzenia? Czy pokażesz mi rzeczy, które stanÄ… siÄ™ dopiero w przyszÅ‚oÅ›ci? /Duch milczy. Scrooge czuje siÄ™ niepewnie/ Duchu przyszÅ‚oÅ›ci, napeÅ‚niasz mnie przerażeniem. Dlaczego milczysz? /Duch podnosi rÄ™kÄ™/ Czy mam iść z tobÄ…? /Duch nadal milczy/ Prowadź mnie zatem, prowadź, czas szybko uchodzi, a wiem, że jest on dla mnie bardzo drogi. Chodźmy wiÄ™c. /Wstaje i podaje dÅ‚oÅ„ duchowi. IdÄ… na brzeg sceny, a na scenÄ™ wchodzÄ… Pan1 i Pan2 rozmawiajÄ…c ze sobÄ…/

Pan1 – Wiem tylko tyle, że umarÅ‚.

Pan2 – Kiedy?

Pan1 – Podobno wczoraj w nocy.

Pan2 – A na co umarÅ‚?

Pan1 – Bóg raczy wiedzieć.

Pan2 – Jestem ciekaw co zrobili z jego pieniÄ™dzmi?

Pan1 – Może zapisaÅ‚ swoim wspólnikom. Wiem tylko to, że ja nie bÄ™dÄ™ jego spadkobiercÄ…. /Wybucha Å›miechem/ Zdaje siÄ™, że bÄ™dzie miaÅ‚ marny pogrzeb. Nie znam nikogo, kto by chciaÅ‚ pójść za trumnÄ….

Pan2 – Nikt go nie lubiÅ‚, byÅ‚ taki chytry, nikomu nigdy nic nie daÅ‚.

Pan1 – Chodźmy szybciej, bo siÄ™ spóźnimy.

Pan2 – /SpoglÄ…da na zegarek/ Tak, tak! Chodźmy! /WychodzÄ…/

Scena 12.

Scrooge – O kim oni mówili? Kto umarÅ‚? Dlaczego mi to pokazaÅ‚eÅ›? /Duch ciÄ…gnie go na drugi koniec sceny/ Dlaczego przyprowadziÅ‚eÅ› mnie na cmentarz? /Duch ciÄ…gnie go dalej. Nagle Scrooge zatrzymuje siÄ™/ Co to za grób? Taki maÅ‚y pomnik. /Schyla siÄ™ i czyta/ „Tu leży Tim, nasz kochany synek.” Boże dlaczego zabraÅ‚eÅ› Tima tak wczeÅ›nie? Duchu zobacz! Tim nie żyje. SÅ‚yszysz duchu? Jakże mogÅ‚em do tego dopuÅ›cić? /Duch ciÄ…gnie go dalej i wskazuje rÄ™kÄ… pomnik. Scrooge przeciera napis. Zachowuje siÄ™ jakby wÅ‚asnym oczom nie wierzyÅ‚/ Czy to mój grób? Czy ja umarÅ‚em? Duchu powiedz, że to nie prawda. WiÄ™c to o mnie ci panowie rozmawiali. O dobry duchu! /BÅ‚aga na kolanach/ ZmiÅ‚uj siÄ™ nade mnÄ…, ratuj mnie. Ja już nie jestem tym czÅ‚owiekiem jakim byÅ‚em do chwili spotkania z tobÄ…… . Nie jestem i nie bÄ™dÄ™ przenigdy. Czy dla mnie nie ma już ratunku? Powiedz, że zmieniajÄ…c życie, mogÄ™ jeszcze zmienić obrazy jakie mi ukazaÅ‚eÅ›… .

Duch3 – Możesz, ale musisz… .

Scrooge – Tak wiem. BÄ™dÄ™ odtÄ…d z caÅ‚ej duszy czciÅ‚ ÅšwiÄ™ta Bożego Narodzenia i przez caÅ‚y rok bÄ™dÄ™ tych dni oczekiwaÅ‚, przygotowujÄ…c siÄ™ do nich po chrzeÅ›cijaÅ„sku. BÄ™dÄ™ zawsze pamiÄ™taÅ‚ o przeszÅ‚oÅ›ci, teraźniejszoÅ›ci i przyszÅ‚oÅ›ci. O, duchu powiedz, że mogÄ™ zetrzeć napis z tego pomnika.

Duch3 – Możesz. /Scrooge rzuca siÄ™ na pomnik i trze rÄ™kawem napis. Duch w tym czasie odchodzi. Po chwili zmÄ™czenie daje siÄ™ jemu we znaki. Scrooge, trze wolniej, jeszcze wolniej, w koÅ„cu zasypia. Nastaje dzieÅ„. Scrooge budzi siÄ™ w swoim pokoju, wstaje i podchodzi do okna/

Scena 13.

Scrooge – Hej chÅ‚opcze, jaki dzisiaj dzieÅ„?

ChÅ‚opiec – Jak to jaki? Boże Narodzenie!

Scrooge – DziÄ™kujÄ™ ci chÅ‚opcze. WesoÅ‚ych ÅšwiÄ…t! /Wraca na Å›rodek pokoju/ O, Jakubie Marley mówiÅ‚eÅ›, że to bÄ™dÄ… trzy dni, a to byÅ‚a jedna jadyna noc. DziÄ™kujÄ™ ci Jakubie! Cześć i bÅ‚ogosÅ‚awieÅ„stwo Niebiosom oraz Wigilii Bożego Narodzenia za ich dobrodziejstwo! Boże skÅ‚adam Ci dziÄ™ki! SÅ‚yszysz Boże, dziÄ™kujÄ™ Ci. Teraz szybko, do dzieÅ‚a, bo czasu jest maÅ‚o, a tyle go straciÅ‚em. MuszÄ™ wszystkim wykrzyczeć szczęście, które mnie spotkaÅ‚o. /Wybiega/

Koniec!